Moje ….dziesiąte urodziny

Pamiętam moje pierwsze …dziesiąte  urodziny. Pamiętam, że siedziałam w swoim gabinecie, nad pustymi filiżankami po kawie, którą koleżanki i koledzy z pracy popijali tort podczas dużej szkolnej przerwy. Były życzenia, uściski, kwiaty… A ja, siedząc, rozpamiętywałam swoje życie, rozpisując w głowie plusy i minusy. Właśnie kończyło się moje nieudane małżeństwo, miałam cudowną córeczkę, wielbicieli zabiegających o moje względy, rozpoczęte kolejne studia, i jedno pytanie w głowie. Co dalej? Co los ma mi do zaoferowania ?
img_20160122_00022

Przygotowuję sernik dla urodzinowych gości

W najśmielszych oczekiwaniach nie przypuszczałam, że następne …dziesiąt świętować będę w Wenecji, mając u boku nowego mężczyznę i nie jedną, a trzy przecudowne córeczki. Że urodzinową kolację, tort, szampana, w tajemnicy przygotują moja córka i jej znajoma włoska rodzina, że będzie koncert z moimi ulubionymi utworami dedykowanymi dla mnie…

Kolejne ….dziesiąt postanowiłam spędzić w jakimś egzotycznym kraju. Moja nieuważność sprawiła, że padło na Egipt. Mąż będący w tym czasie na Islandii przesłał mi linka z ofertami biura turystycznego. On myślał o greckiej wyspie Kos, ale mnie wyświetliła się Hurgada. Wystarczyło przesunąć kursorem w dół, ale ja tego nie zrobiłam… W efekcie wylądowałam w środku nocy w Hurgadzie, na szczęście w towarzystwie mojej pierworodnej… No i tu, oczywiście nie mogło obyć się bez przygody, tak na dobry początek. Wyjazd był  uwarunkowany datą, bo w dniu mojego wyjazdu, jedna z córek wylatywała do szkoły językowej w Wielkiej Brytanii, druga na Mazury, a powrót musiał być w dniu przylotu mojego męża z Islandii. Do tego trzeba było też dopasować godziny wylotów i przylotów.  W tym całym zawirowaniu nie pomyślałam o egipskiej wizie ani o walucie za którą mogłybyśmy nabyć wizę po przylocie. Jak na światowe damy przystało byłyśmy zaopatrzone w karty Master. Tyle tylko, że aby nabyć wizę trzeba było dysponować gotówką, a bankomaty były po drugiej stronie bramki. Przed oczami miałam wizję spędzenia tygodnia na lotnisku. Całe szczęście, że celnik pozwolił nam, rekwirując nasze paszporty, na wypłatę pieniędzy, sam wykupił wizy ku zdziwieniu pozostałych uczestników wycieczki. I tak, gdy inni turyści  tłoczyli się w kolejce po wizę, my po drugiej stronie siedziałyśmy nad filiżankami kawy.

 

Moje ostatnie …dziesiąte urodziny spędziłam w Paryżu. Od zawsze chciałam zwiedzić to miasto, ale nigdy jakoś nie było po drodze. Po raz kolejny przekonałam się, że los podejmuje za mnie decyzje. Jakiś rok temu przystąpiłam do grupy wspaniałych kobiet, do Klubu Polek na Obczyźnie. W najśmielszych oczekiwaniach nie przypuszczałam jak ta grupa wpłynie na moje życie. Traf, los sprawił, że pierwszy zjazd Klubu zorganizowała koleżanka mieszkająca na podparyskiej wsi. A data zjazdu? W moje urodziny! Decyzję o uczestnictwie w zjeździe podjęłam spontanicznie, Paryż i moje okrągłe urodziny. Cieszyłam się jak dziecko, ale nie przypuszczałam, że im bliżej, tym bardziej będą mną targać wątpliwości i to nie tylko typowo kobiecej  natury: w co się ubrać? Martwiłam się jak ja, chyba najstarsza w klubie, będę się czuła pośród pięknych, młodych dziewczyn, których mogłabym być matką, ciotką, ba nawet babcią dla ich dzieci. Jakże niepotrzebne były moje obawy. Już od pierwszych sekund, od przywitania, atmosfera była tak rodzinna, przepełniona taką serdecznością, że mogłaby posłużyć jako model familijnych spotkań. Niesamowite jak osoby, które spotkały się po raz pierwszy w realnym świecie, potrafiły emanować pozytywną energią i stworzyć tak silne więzi. Lepiej być nie mogło. Zanim dotarłyśmy do miejsca spotkania klubowiczek spędziłyśmy cudowne dni w stolicy Francji, zwiedzając co tylko się dało: Łuk Triumfalny, Pola Elizejskie, Luwr, Katedrę Notre Dame, Bazylikę Sacré-Cœur, wieżę Eiffla, Wersal z cudownymi ogrodami, kończąc nasz pobyt nocnym rejsem po Sekwanie…

Ale wracając do urodzin. Chyba po raz pierwszy w życiu urodziny spędzałam w gronie nowo poznanych osób. Po raz pierwszy też tradycyjne „Sto lat” zaśpiewano mi w różnych językach: polskim, angielskim, francuskim, szwedzkim. Toastom i życzeniom nie było końca, a ja dziękowałam wszystkim siłom nadprzyrodzonym, że mogę być cząsteczką tej wspaniałej materii jaką jest Klub Polki na Obczyźnie.

14305383_1232283906802277_7208287591718658387_o
Jeszcze nie wiem, gdzie będę obchodziła kolejne urodziny, ale mając w pamięci te dotychczasowe wierzę, że będą niezwykłe. A tymczasem sto lat dla wszystkich którzy dobrnęli do końca.img_0400

 

3 comments

Dodaj komentarz